Obraz Stefan Keller z Pixabay
Kochasz siebie na co dzień, czy od święta?

Znasz ten scenariusz?

Wybiła 6.00, budzik, jeszcze chwila. Wczoraj praca do późna, płacz dziecka w nocy dawał się we znaki, choroba w rodzinie znów budziła nocne koszmary.

Padam na twarz. Nie, nie… Muszę wstać, zrywam się. Lustro. Patrzę w odbicie: zmarszczki pod oczami, szara cera, nadprogramowe kilogramy. Boże, jak ja wyglądam! Na nic nie mam czasu. Z niczym się nie wyrabiam. Wszyscy wokół niezadowoleni, ja sama największym krytykiem dla siebie, a przecież jestem na najwyższych obrotach. Więcej nie dam rady, nie mogę, nie chcę! Dość! Łzy… szybko wycieram, by nikt nie zauważył. Moje uczucia przecież się nie liczą. Wszyscy są ważni. Tylko nie ja… Dobra, ogarnij się. Teraz nie jesteś najważniejsza, ważna. Nie ma mnie…Znikam…

Czy kocham siebie? Co czuję, gdy patrzę w lustro? Co myślę, gdy myślę o sobie? Czy w ogóle o sobie myślę? Czy kocham siebie, tak naprawdę?

Kiedy jestem z siebie zadowolona? Gdy awans w pracy, kochający mąż, sukces dzieci, nowy dom, piękny wygląd od wielkiego dzwonu? Teściowa pochwaliła mój obiad, zdobyłam kontrakt dla firmy, udało mi się pobić rekord, przebiegłam 5 km.
Tak, kocham siebie! Dziś, wyjątkowo, od święta… bo tylko czasem zauważam, że jestem…

A jak jestem zmęczona, albo, jak dzisiaj, znów się spóźniłam, zapomniałam, wybuchłam, zawaliłam w firmie. Czy innym razem, gdy zbiłam ukochaną szklaną kulę synka, spaliłam mięso w piekarniku, przytyłam, pochorowałam się…
Ile mam wtedy miłości do siebie? Czy potrafię taką właśnie siebie kochać?
Kim jestem wówczas dla siebie? Największym krytykiem, oskarżycielem, wrogiem? Czy też jak przyjaciel lub troskliwa matka powiem: „nic się nie stało, masz prawo do słabości, to się zdarza”. Dam sobie czas, następnym razem zrobię inaczej, poproszę o pomoc.
A teraz? Teraz odpocznę, zatrzymam się, naładuję baterie, utulę siebie i powiem: KOCHAM CIĘ!

Kim jestem? Która to ja? Która jest prawdziwa?
A jeśli odkrywam, że kocham siebie za mało, albo tylko tę część, która spełnia oczekiwania innych, to czy chcę coś z tym zrobić? Nie od jutra, od dziś. Już, teraz! Wiem, że to nie egoizm, narcyzm, ale miłość, w najczystszej postaci. Miłość do siebie!

A Ty? Już wiesz? Jak Ty siebie kochasz?

Miłość własna - egoizm, czy droga do lepszego życia?

Miłość własna (…) nie oznacza skupienia tylko na sobie lub narcyzmu czy pogardy dla innych. Oznacza to raczej przywitanie siebie samego jak najbardziej czcigodnego gościa w twym sercu, gościa wartego szacunku, towarzysza wartego miłości.
(Margo Anand)

Jedną z pierwszych osób, która wyróżniła miłość własną, był niemiecki filozof, socjolog, psycholog i psychoanalityk Erich Fromm¹.
Wg jego teorii miłość do samego siebie to warunek do pokochania drugiego człowieka.

Wiele osób stawia znak równości pomiędzy miłością własną, a egocentryzmem, czy narcyzmem nie rozumiejąc, czym tak naprawdę jest.
Tymczasem miłość do samej siebie to nie przejaw egoizmu. Nie jesteś samolubna, gdy mówisz nie, gdy wyrażasz własną opinię, gdy masz śmiałość powiedzieć „dość, wystarczy!”
Miłość własna to akt osobistej odwagi, gdy wreszcie uwalniamy się od rzeczy, z którymi nam nie po drodze, od sytuacji i okoliczności, które nam nie służą i wreszcie od ludzi, którzy swą postawą, zachowaniem, słowami, sprawiają nam ból, nie okazują szacunku.
Czy takiej miłości uczymy się w szkole, rodzinie? Odpowiedź niestety często brzmi: NIE. Tymczasem relacja ze sobą to najważniejsza relacja w życiu – ma fundamentalny wpływ na nasze poczucie szczęścia i spełnienia.
Miłość własna, to nie tylko podstawa do tego, by doceniać siebie, słuchać swojego wewnętrznego głosu, ale także sztuka poskramiania własnego ego. A to wszystko po to, by budować pełne, głębokie i prawdziwe relacje nie tylko z samą sobą, ale i innymi.
Ludzie, którzy nie kochają siebie, nie dbają o siebie i nie cenią, poszukują miłości, akceptacji i docenienia w świecie zewnętrznym. To właśnie tam kompensują sobie brak miłości własnej. Takie podejście może być jednak pułapką, bowiem bardzo mocno uzależniamy się wówczas od opinii, potrzeby uznania i bycia kochanym przez innych, gubiąc siebie. To wówczas pojawiają się lęki, uzależnienie od zdania innych, ich przekonań i wartości. To wówczas zatracamy siebie, a nasze relacje z innymi nie opierają się na zasadach partnerstwa, ale przynależności.
Jak więc pokochać siebie? Jak uczynić krok w stronę prawdziwej relacji z sobą i na tym fundamencie budować relacje z innymi?
Zapraszamy do wspólnej podróży. Zaczniemy od początku, powoli, krok po kroku budując jeszcze bardziej nasze „ja”. By być sobą, by jeszcze bardziej być sobą…

Więcej podobnych

Jak być uważną na siebie? Doświadczanie tu i teraz

Bycie w tu i teraz, to nie jakiś magiczny stan. To bycie przy sobie, zauważanie swoich myśli, tego, co dzieje się w ciele, zwracanie uwagi na uczucia, które pojawiają się w nas.
Wydaje się to tak proste, a jednak wciąż uciekamy od siebie, by być gdzie indziej – gdzie jest nam wygodniej, może bardziej komfortowo.

Czytaj dalej »

Newsletter

Na swoją skrzynkę e-mail co miesiąc otrzymasz newsletter.
Linki do ciekawych artykułów – nie przegap tego, co ważne.
Linki do darmowych narzędzi – wykorzystaj je w samodzielnej pracy.
Informacje o naszych promocjach – sprawdź i skorzystaj!